niedziela, 16 stycznia 2011

DWA RAZY WOKÓŁ ZIEMI Lub: A ŚWIAT SIĘ OBKRĘCIŁ ZE DWA RAZY


Mieć pomysł. Łatwo powiedzieć, o wiele trudniej zrobić. Ale przy odpowiedniej dozie zacięcia, determinacji, sile przekonywania i umiejętności dążenia do kompromisu, da się zrobić.
 Pomysł na film. A więc obrazki. Trzeba coś powiedzieć, coś pokazać. Jak to zrobić, gdzie, kiedy? Pytań jest wiele.
 Był rok 2008. W kościele katolickim to rok poświęcony św. Pawłowi, Apostołowi Narodów. Niby na każdej prawie mszy słuchamy cytatów z jego listów, a mało o nim wiemy. Oczywiście wiele informacji o nim zatarł nieubłagany czas historii. Ale przecież był i przecież jest nadal. Jego myśli, idee, słowa nadal żyją wśród nas.
 A może by tak zrobić film o św. Pawle? Dlaczego nie. Temat ciekawy, choć już eksploatowany. No dobrze, ale dotąd nikt, przynajmniej w Polsce nie zadał sobie trudu, aby przemierzyć tysiące kilometrów śladami świętego Pawła i zastanowić się jaki był, czego poszukiwał, co nim powodowało.
 No to robimy. Decyzja zapadła. Jak to zwykle bywa przy takich pomysłach wszystko zaczyna się od spotkania, najczęściej przypadkowego, odpowiednich ludzi. Reżyser i pomysłodawca, Grzegorz Misiewicz od wielu lat przyjaźnił się z Darkiem Trętowiczem, producentem, realizatorem dźwięku, człowiekiem alfa i omegą. Przy wieczornej herbacie opowiedział o swoim marzeniu. Odpowiedź przyszła niemal natychmiast:-„ No to trzeba to zrobić”.
 Sprzęt był, ekipa też, warunki do produkcji. Tylko jak zwykle nie było na to kasy. Ale systematyczna praca, przekonywanie, tłumaczenie wzbudziło w niektórych ludziach i instytucjach zaufanie do wykonawców i wiarę w powodzenie przedsięwzięcia.
 Grzegorz Misiewicz jak przewodnik wycieczek do miejsc kultu religijnego od wielu lat systematycznie odwiedzał Bliski Wschód i inne części Europy. Znał już więc doskonale miejsca związane między innymi ze św. Pawłem. To bardzo ułatwiło mu pracę nad scenariuszem. Pisząc kolejne sceny widział je bogactwem swojej pamięci. Czasochłonnie zastanawiał się co w każdym z tych miejsc powiedzieć, jak zbudować historię życia i działalności św. Pawła.
 Potem przyszedł czas na logistykę. Trzeba zaplanować trasę. Odpowiednio. Przecież nikt nie jest w stanie jechać bez przerwy, bez wypoczynku, obiadu. Muszą być hotele lub inne miejsca. Oczywiście można spać na plaży lub na pustyni. To jest niewątpliwie urokliwie romantyczne. Ale akumulatory do kamer i innego sprzętu samymi przepięknymi widokami się nie „naładują”. W przeciwieństwie do ludzi.
 Nadszedł czas pierwszego wyjazdu. Z góry było wiadomo, że tego filmu nie da się zrealizować za jednym zamachem. Oczywisty był podział na etapy. Zaczęli od Tarsu. Od miejsca narodzin św. Pawła. Ten wyjazd był dla nich wielką próbą. Chodziło o znalezienie sposobu na specyficzną narrację filmu, na sprawdzenie sprzętu, a także, co najważniejsze, na dogranie się ludzi z zespołu. Kilka tysięcy kilometrów od domu nic nie jest łatwe, proste i oczywiste. Byle drobiazg może być przyczyną konfliktów. Każdy, kto długi czas przebywał w ekstremalnych warunkach w ograniczonej grupie ludzi, wie o czym mowa. Chrapanie, postękiwanie, skarpetki, nawyki żywieniowe, upodobania muzyczne…. To wszystko może być niekiedy kłopotliwe dla innych.
 Chociaż na początku trudno było uwierzyć, że jednak uda się zrobić ten film, z każdym kolejnym dniem ta praca budowała coraz większą pewność siebie. Od pewnego momentu wiedzieli już, że mogą liczyć na siebie w każdej sytuacji. Darek Trętowicz- człowiek od wszystkiego. Jak to producent. Cały czas za kółkiem. A czasem przy kółku, pod kółkiem jak trzeba było coś naprawić. Laso taśma. Istny cud techniki. Co dzięki temu wynalazkowi da się załatwić, wie tylko ten, kto był w podobnej sytuacji i warunkach. Nawet rozbity samochód dało się posklejać.
 Operatorzy: Maciek Adamski i Krzyś Bonarski, ludzie-roboty. Z pozoru beznamiętni, niezwracający uwagi na to co się dzieje dookoła, wchodzący z kamerami niemal pod wszystko i wszędzie. To nie zawsze było bezpieczne. Ich kamienne twarze i stoickie usposobienie skrywały jedynie pulsujące emocje związane z chęcią uchwycenia jak najlepszego kadru, widoku czy sytuacji.
 Ponad 70 tysięcy kilometrów w drodze. 8 różnych krajów. Setki godzin poświęconych realizacji. Nie zawsze dało się wszystko perfekcyjnie przygotować i załatwić. Wszechobecna biurokracja. Istne piekło na ziemi. Do wszystkich miejsc historycznych z kamerą można wejść tylko za dodatkową opłatą. A ile zachodu przy tym, szczególnie na Wschodzie….
Nie zawsze było ciepło. Wręcz odwrotnie. Nie zawsze było przyjemnie. A to służby specjalne, a to wojsko, a to oburzeni ortodoksi. A do tego jeszcze wypadek, kradzież sprzętu i materiałów.
 Rafał Flejter. Łowca dźwięków. Wyczulone ucho. Smakosz. Obieżyświat. Włóczęga po bezdrożach samochodem campingowym bardzo przypadła mu do gustu. Smakował tej wędrówki jak nigdy dotąd. Wszędzie wtykał swój mikrofon i ściągał wszystko co mogło tylko dodać ‘atmosferki’ filmowi.
  Dwa lata pracy. Są już wszystkie zdjęcia. Ale być może najgorsze dopiero przed nimi. Teraz, kiedy emocje już opadły, zaczęła się żmudna, monotonna praca nad wykończeniem filmu, postprodukcją, przygotowaniem do edycji. No i jeszcze ta twórcza niepewność: czy się spodoba, czy zostanie dobrze przyjęty, czy wzbudzi zainteresowanie. Bo przecież tak naprawdę cały ten wysiłek powodowany był tym, aby wszystkim chętnym opowiedzieć ciekawą historię życia jednego z najważniejszych dla europejskiej kultury ludzi.
 Dwa lata to w sumie niedużo na zrealizowanie swojego pomysłu. Zdarzają się koncepcje bardziej ‘wieloletnie’. Najważniejsze jednak w tym wszystkim jest to, żeby tak jak przemierzyć ziemię prawie dwa razy dookoła śladami pewnej postaci, iść cały czas swoją drogą. Tak jak św. Paweł.
 Swoją drogą, zapraszamy wszystkich do tej wspólnej podróży.
 Ekipa filmu „Paweł z Tarsu. Pojednanie światów’.

środa, 12 stycznia 2011

Słowo reżysera

z planu filmowego

Zakończyły się zdjęcia plenerowe do filmu “Paweł z Tarsu. Pojednanie Światów”, którego koproducentem jest DSA.SA. Zdjęcia do tego filmu trwały dwa lata i obejmowały swoim zasięgiem wiele krajów. Ekipa filmowa przemierzyła ponad 70 000 km śladami Pawła  z Tarsu.

      Film w swoim założeniu to reporterska i w miarę możliwości dokumentalna rekonstrukcja wydarzeń związanych z Pawłem w historycznych miejscach jego pobytu i działalności.  Oznacza to, że zdjęcia były realizowane w Turcji, Izraelu, Grecji, Rzymie, na Cyprze i na Malcie. Oznacza to także intensywną pracę w studio nad edycją zarejestrowanego materiału oraz tworzeniem animacji mających na celu uzupełnienie niemożliwych do odtworzenia w terenie obiektów i wydarzeń.

     Film jest realizowany w stylu reportażu i dokumentu zarazem. Widz będzie mógł nie tylko poznać postać naszego bohatera, ale także miejsca, w których kształtował się jego charakter i sposób myślenia. Wiele z tych miejsc ma ciągle w sobie wielką wartość turystyczną. Tego także będzie można doświadczyć poprzez ten film - w dynamicznej i atrakcyjnej dla współczesnego widza konwencji.

     Najbardziej istotnym celem filmu jest ukazanie postaci Pawła z Tarsu jako “pomostu” między chrześcijaństwem zrodzonym w łonie Judaizmu, a chrześcijaństwem otwartym na cały świat. Cel ten ma być osiągnięty nie poprzez zawiłe teologiczne dywagacje, ale poprzez podążanie szlakiem Pawła od jego miejsca urodzenia w Tarsie, poprzez kształcenie się w Jerozolimie, misyjną pracę w Azji i Europie, do jego męczeńskiej śmierci w Rzymie.

    Zapraszamy widza w osobistą podróż z Pawłem, podążając jego życiowym szlakiem, mając nadzieję, że każdy kto się w tę podroż wybierze odkryje coś więcej z tożsamości kultury ukształtowanej pod wpływem chrześcijaństwa, a poznając jej wartości odkryje także coś dla siebie.

Grzegorz Misiewicz

czwartek, 6 stycznia 2011

PIERWSZY POLSKI DOKUMENTALNO-EDUKACYJNY FILM O ŚW. PAWLE


Kim był Paweł z Tarsu? Jak z przeciwnika chrześcijaństwa przeobraził się w jego gorącego zwolennika? Jaką trasę pokonał realizując swoją misję? Wkrótce pojawi się pierwszy polski film odpowiadający na te pytania.
„Paweł z Tarsu. Pojednanie Światów” to pierwsza polska produkcja o życiu Apostoła Narodów. Realizacja dwunastoodcinkowego serialu dobiegła końca i niebawem ujrzy światło dzienne. Scenarzysta i jednocześnie reżyser filmu to postać o zróżnicowanych zainteresowaniach. Grzegorz Misiewicz, jako podróżnik, fotografik i wieloletni przewodnik wycieczek pielgrzymkowych i turystycznych przemierzył tysiące kilometrów. W ten sposób poznał go producent „Pawła z Tarsu” Dariusz Trętowicz i zaproponował współpracę. Jednak Misiewicz to nie tylko znawca i miłośnik turystyki. Doświadczenie zdobywał też jako aktor, mim i reżyser.
Pomysł stworzenia nowatorskiego filmu o Szawle, który stał się Pawłem zrodził się dzięki obchodom Roku Świętego Pawła 2008/2009. Nie jest to typowa opowieść o tematyce religijnej, lecz raczej relacja z podróży, w której nieszablonowo przedstawiona postać tytułowa zaprasza widza do wędrówki sladami swojego życia.
- To reporterska i w miarę możliwości dokumentalna rekonstrukcja wydarzeń związanych z Pawłem w historycznych miejscach jego pobytu i działalności - mówi reżyser.
Twórcy filmu chcieli też przedstawić Pawła z Tarsu jako osobę otwartą, który z zaciekłego prześladowcy Kościoła stał się jego wybitnym orędownikiem. Jednocześnie był apostołem, który chciał jednać, a nie dzielić.
- O Pawle z Tarsu można śmiało powiedzieć, że był rewolucjonistą w spojrzeniu na relacje międzyludzkie. W czasie, kiedy świat był głęboko podzielony (…) on głosił równość wszystkich ludzi względem siebie – tłumaczy ks. prof. Waldemar Rakocy CM, autorytet w dziedzinie i autor książki „Rozmowy z Pawłem z Tarsu. O Bogu i człowieku”.
Ta pierwsza wrocławska produkcja to także film o istocie człowieczeństwa, historii cywilizacji, początkach chrześcijaństwa i jego wpływie na rozwój naszej kultury.
- Paweł z Tarsu to jedna z tych postaci w dziejach ludzkości, które wpłynęły na zmianę biegu historii. Świat, jaki zastali i jaki pozostawili po sobie - to dwa różne światy – dodaje ks. prof. Rakocy.
Zdjęcia do filmu powstawały w Turcji, Izraelu, Grecji, Syrii, Rzymie, na Cyprze i na Malcie, co oznaczało również niesamowitą podróż dla całej ekipy filmowej. Tego, co wydarzyło się podczas realizacji nagrań, nie przewidział nikt z czteroosobowego zespołu. Pierwszy etap zdjęć, rozpoczęty w listopadzie 2008 roku, nie obył się bez inwigilacji izraelskich służb bezpieczeństwa czy zatrzymania przez syryjską armię. Kolejna wyprawa, zorganizowana prawie rok później, zaowocowała następną porcją zdjęć, ale przyniosła też po drodze greckie strajki i stłuczkę na tureckich drogach. Jednak największe zaskoczenie i jednocześnie najtrudniejsza próba czekała filmowców w ostatniej rundzie. W Rzymie pod Bazyliką Św. Pawła złodzieje ukradli im część profesjonalnego sprzętu i zrealizowanych nagrań.
Jak jednak niedługo będzie można się przekonać, mimo niemiłych niespodzianek, zdjęcia zrealizowano do końca. Wydarzenia z planu filmowego mogą posłużyć za materiał do kolejnego filmu, co zresztą zainspirowało autorów do organizacji wystawy i pokazu filmu „making off”, które zdradzą nam okoliczności, w jakich powstał „Paweł z Tarsu. Pojednanie narodów”. Odbyły się one w połowie listopada we wrocławskiej restauracji Itineris.
Więcej informacji o filmie możecie znaleźć na stronie www.paulusfilm.com

środa, 5 stycznia 2011

„Od dwóch tysięcy lat, rzecze do nas pewien……..”


(może dziad, a może brat. Hmmmm?)
Co ciekawego może mieć do powiedzenia facet, który żył przed dwoma tysiącami lat? Na muzyce się nie znał, pewnie słuchał beczenia kóz na pustyniach Bliskiego Wschodu. O komputerach nie miał zielonego pojęcia. Lasek nie podrywał, bo fajnych nie było a i zwyczaj surowy temu przeszkadzał. Fury nie miał. Ciuchów markowych nie nosił. Nie był prezesem, ziomalem, na marketingu się nie znał. Mydła nie używał, dezodorantów, nie golił się, ani nie depilował. Albo nie za często, albo w ogóle. Nawet w wojsku nie był. Konto puste, komóry brak.
 Czym taki ktoś mógłby nam dzisiaj zaimponować? Dlaczego mielibyśmy w ogóle go słuchać? No, jedno go wyróżnia. Dużo podróżował. Ale nie latał Ryanairem, czy innym liniami. Zasuwał z buta, albo statkiem.
 O kim to ta mowa? Kto jest niby taki ważny, żeby się o nim rozpisywać, skoro nie jest celebrytą, hiphopowcem lub innego rodzaju grandżowym idolem? Ano, wielu było takich, i warto się by było przyłożyć do nauki historii, żeby wiedzieć, którzy to; co to żyli nawet dwa tysiące lat temu, a zrobili lub powiedzieli coś takiego, co do dzisiaj funkcjonuje i jest powszechnie znane. Prawdą smutną jest to, że niewielu z nas, i czytających ten tekst i nie czytających go, niczego takiego po sobie nie pozostawi. A dlaczego? Bo jesteśmy za ciency.
A czemu tacy jesteśmy? Bo nam się nie chce. 
 Tymczasem dwa tysiące lat temu żył człowiek, któremu się chciało. Miał pecha. Urodził się tam, gdzie się urodził. Nie mógł wybierać. Niby tak jak my wszyscy. Ale on jednak najpierw był z tego dumny, a potem uczynił z tego swą siłę. Czas najwyższy wyjaśnić o kim mowa. Żeby nie było nieporozumień, że to tekst o Jezusie z Nazaretu. Nie tym razem. Tym razem, a nawet tym tarsem (taka zabawa, gierka słowna) mowa o Pawle z Tarsu. Gdzie Rzym, a gdzie Tars możnaby zapytać. Aaaa…., i bardzo istotne byłoby to pytanie.
 Tars to taka Gdynia, albo Świnoujście, Kołobrzeg czy Ustka. Ale dawno temu  Ponad dwa tysiące lat temu. Wielkie miasto. Wielki port. Kontakt ze światem. Miasto zamieszkałe przez wykształconych Greków. Tak, tak. Greków, choć leży na terenie dzisiejszej Turcji. I to tych Greków co znali Iliadę, Odyseję, wierzyli w Zeusa, Artemidę i co to niedawno, czyli z trzysta lat wcześniej mieli przyjemność i okazję spotkać się lub słyszeć o Aleksandrze Macedońskim. Choć z Macedonii, to też Greku.
 I w tym mieście, i w tym czasie, przychodzi na świat chłopak nazwany Szawłem. Urodził się w rodzinie Izraelitów. Jak my to mówimy- Żydów. Takie słowo w tamtych czasach nie było znane. Ówczesny świat był bardziej kosmopolityczny, niż nasz dzisiejszy, przynajmniej ten znany z polskiego podwórka. Bardziej przypominał Londyn, niż Warszawę. Różne ludy, różne kafejki, różna mowa, różny kolor skóry. Różnorodność, w ramach której każdy mógł żyć i robić swoje.
 Szaweł, czyli Paweł pobiera nauki, żyje w wierze swoich ojców. Kiedy dorasta staje się twardy. Jest poniekąd takim skinem swoich czasów. Białe to białe, i nie ma nic pośrodku.
Tępi wszystko co jest mu obce. Przynajmniej w sferze duchowej, religijnej. Bo sam skubany, posługuje się paszportem rzymskim, a korzenie ma żydowskie. Czerpie satysfakcję z tego, że jest obywatelem Rzymu. To tak jak wielu Polaków wypowiadających się na forach internetowych. Niby są Polakami, ale mają wielkie zadowolenie z tego, że mają niemieckie obywatelstwo. Takie małe pomieszanie z poplątaniem, prawda? Trudno to ocenić jednoznacznie.
 Wróćmy jednak do Pawła, czy też jeszcze Szawła. Ortodox. Zacietrzewiony w swojej wierze. Ba, nawet pyszny. Potrafi wydawać wyroki śmierci na ludzi. Jest bezkompromisowy. Racja jest tylko po jego stronie. Ciągle podróżuje. Dokształca się. Spotyka się z wieloma mądrymi ludźmi. To powinno jakoś i na niego wpłynąć. Jak to się mówi-„podróże kształcą”. Jednak on, dopiero podczas banalnej, bo typowej na tamte czasy, wędrówki do Damaszku doznaje olśnienia. Wino, znano wtedy. Piwa nie, bo to słowiański, nieco późniejszy wynalazek. Grzybków się naćpał (a choćby tych na zbożach egzystujących lub na kozich bobkach) czy dopalaczy zażył? Można sobie dworować na niepoważnie czy i czego zażył, lub na poważnie przyjąć, że miał Objawienie. Cokolwiek to było, jakkolwiek to nazwiemy, facet sprzed dwóch tysięcy lat  miał głębokie przeżycie duchowe. Zobaczył coś, co odmieniło jego życie.
 Czy to jest takie dziwne, niespotykane? Wcale nie. Wystarczy żebyście spędzili że trzy noce w lesie, pozbawieni ulubionego żarcia zazwyczaj dostarczanego przez mamę, której nie kochacie, nie mieli markowego picia, i wielu innych codziennych gadżetów, a zaczniecie widzieć rzeczy , których normalnie się nie widzi. Co dopiero mówić o chodzeniu po pustyni, jak sama nazwa wskazuje, na której nie ma nic normalnego. Macie takie doświadczenia? Guzik prawda. Mało kto z Was je ma. Do lasu się boicie wyjść! A Paweł z Tarsu czegoś takiego doznał. Zobaczył to, czego nie widział wcześniej.
 Od tej pory zaczął działać inaczej. Przestał być homofobem, a stał się homolubem. Zaczął postrzegać ludzi nie jako wrogów lub Innych, lecz jako braci. Braci w doli, w życiu, w byciu. Zaczął dostrzegać człowieczeństwo w każdym nieopierzonym dwunożnym ssaku (to taka starogrecka definicja człowieka), a nie podziały na etykietki. To był początek. To jednak była rewolucja. Rewolucja, czyli przebudowa. W tym wypadku przebudowa myślenia. Często się określa rewolucję jako siłę niszczącą. Chyba niezbyt sprawiedliwie, Chyba nieco zbyt pochopnie. Warto głębiej pomyśleć. Jeśli z dnia na dzień rzucisz palenie, to to jest i rewolucja, ale i jednocześnie pewna ewolucja. Żeby się tylko nie pomieszało z owulacją.
 Niegdyś Szaweł, potem Paweł z Tarsu, dziś św. Paweł lub apostoł Paweł. Facet, który kiedyś mówił coś takiego, co do dzisiaj  podczas pierwszej lepszej mszy niedzielnej w kościele możemy wysłuchać. Jakieś listy do Koryntian, do Galatan, lub do innych. Słuchamy, bo powaga miejsca tego nakazuje. O co chodzi ? Nie wiemy na ogół i nie śmiemy nawet zapytać. A o czym ten koleś rymy składał?
 O tym samym co i my teraz. O Wolności, O Miłości, O Wierze. Czymś się różnił?!
 Może czymś się różnił. Ale czym? Najlepiej oceń to sam. Zobacz dokumentalny film o Pawle z Tarsu {paulusfilm.com}, przeczytaj książkę ks. Prof. Waldemara Rakocego –„Dialogi ze św. Pawłem”.
 A jak masz wątpliwości co do słów autorstwa autora tego tekstu, to jest jeszcze Wikipedia, i inne słowniki tematyczne i encyklopedie z hasłem „Paweł z Tarsu"
Możesz zajrzeć i podyskutować. Ale lepiej się przygotuj. Cieniasków nie toleruję.