Mieć pomysł. Łatwo powiedzieć, o wiele trudniej zrobić. Ale przy odpowiedniej dozie zacięcia, determinacji, sile przekonywania i umiejętności dążenia do kompromisu, da się zrobić.
Pomysł na film. A więc obrazki. Trzeba coś powiedzieć, coś pokazać. Jak to zrobić, gdzie, kiedy? Pytań jest wiele.
Był rok 2008. W kościele katolickim to rok poświęcony św. Pawłowi, Apostołowi Narodów. Niby na każdej prawie mszy słuchamy cytatów z jego listów, a mało o nim wiemy. Oczywiście wiele informacji o nim zatarł nieubłagany czas historii. Ale przecież był i przecież jest nadal. Jego myśli, idee, słowa nadal żyją wśród nas.
A może by tak zrobić film o św. Pawle? Dlaczego nie. Temat ciekawy, choć już eksploatowany. No dobrze, ale dotąd nikt, przynajmniej w Polsce nie zadał sobie trudu, aby przemierzyć tysiące kilometrów śladami świętego Pawła i zastanowić się jaki był, czego poszukiwał, co nim powodowało.
No to robimy. Decyzja zapadła. Jak to zwykle bywa przy takich pomysłach wszystko zaczyna się od spotkania, najczęściej przypadkowego, odpowiednich ludzi. Reżyser i pomysłodawca, Grzegorz Misiewicz od wielu lat przyjaźnił się z Darkiem Trętowiczem, producentem, realizatorem dźwięku, człowiekiem alfa i omegą. Przy wieczornej herbacie opowiedział o swoim marzeniu. Odpowiedź przyszła niemal natychmiast:-„ No to trzeba to zrobić”.
Sprzęt był, ekipa też, warunki do produkcji. Tylko jak zwykle nie było na to kasy. Ale systematyczna praca, przekonywanie, tłumaczenie wzbudziło w niektórych ludziach i instytucjach zaufanie do wykonawców i wiarę w powodzenie przedsięwzięcia.
Grzegorz Misiewicz jak przewodnik wycieczek do miejsc kultu religijnego od wielu lat systematycznie odwiedzał Bliski Wschód i inne części Europy. Znał już więc doskonale miejsca związane między innymi ze św. Pawłem. To bardzo ułatwiło mu pracę nad scenariuszem. Pisząc kolejne sceny widział je bogactwem swojej pamięci. Czasochłonnie zastanawiał się co w każdym z tych miejsc powiedzieć, jak zbudować historię życia i działalności św. Pawła.
Potem przyszedł czas na logistykę. Trzeba zaplanować trasę. Odpowiednio. Przecież nikt nie jest w stanie jechać bez przerwy, bez wypoczynku, obiadu. Muszą być hotele lub inne miejsca. Oczywiście można spać na plaży lub na pustyni. To jest niewątpliwie urokliwie romantyczne. Ale akumulatory do kamer i innego sprzętu samymi przepięknymi widokami się nie „naładują”. W przeciwieństwie do ludzi.
Nadszedł czas pierwszego wyjazdu. Z góry było wiadomo, że tego filmu nie da się zrealizować za jednym zamachem. Oczywisty był podział na etapy. Zaczęli od Tarsu. Od miejsca narodzin św. Pawła. Ten wyjazd był dla nich wielką próbą. Chodziło o znalezienie sposobu na specyficzną narrację filmu, na sprawdzenie sprzętu, a także, co najważniejsze, na dogranie się ludzi z zespołu. Kilka tysięcy kilometrów od domu nic nie jest łatwe, proste i oczywiste. Byle drobiazg może być przyczyną konfliktów. Każdy, kto długi czas przebywał w ekstremalnych warunkach w ograniczonej grupie ludzi, wie o czym mowa. Chrapanie, postękiwanie, skarpetki, nawyki żywieniowe, upodobania muzyczne…. To wszystko może być niekiedy kłopotliwe dla innych.
Chociaż na początku trudno było uwierzyć, że jednak uda się zrobić ten film, z każdym kolejnym dniem ta praca budowała coraz większą pewność siebie. Od pewnego momentu wiedzieli już, że mogą liczyć na siebie w każdej sytuacji. Darek Trętowicz- człowiek od wszystkiego. Jak to producent. Cały czas za kółkiem. A czasem przy kółku, pod kółkiem jak trzeba było coś naprawić. Laso taśma. Istny cud techniki. Co dzięki temu wynalazkowi da się załatwić, wie tylko ten, kto był w podobnej sytuacji i warunkach. Nawet rozbity samochód dało się posklejać.
Operatorzy: Maciek Adamski i Krzyś Bonarski, ludzie-roboty. Z pozoru beznamiętni, niezwracający uwagi na to co się dzieje dookoła, wchodzący z kamerami niemal pod wszystko i wszędzie. To nie zawsze było bezpieczne. Ich kamienne twarze i stoickie usposobienie skrywały jedynie pulsujące emocje związane z chęcią uchwycenia jak najlepszego kadru, widoku czy sytuacji.
Ponad 70 tysięcy kilometrów w drodze. 8 różnych krajów. Setki godzin poświęconych realizacji. Nie zawsze dało się wszystko perfekcyjnie przygotować i załatwić. Wszechobecna biurokracja. Istne piekło na ziemi. Do wszystkich miejsc historycznych z kamerą można wejść tylko za dodatkową opłatą. A ile zachodu przy tym, szczególnie na Wschodzie….
Nie zawsze było ciepło. Wręcz odwrotnie. Nie zawsze było przyjemnie. A to służby specjalne, a to wojsko, a to oburzeni ortodoksi. A do tego jeszcze wypadek, kradzież sprzętu i materiałów.
Rafał Flejter. Łowca dźwięków. Wyczulone ucho. Smakosz. Obieżyświat. Włóczęga po bezdrożach samochodem campingowym bardzo przypadła mu do gustu. Smakował tej wędrówki jak nigdy dotąd. Wszędzie wtykał swój mikrofon i ściągał wszystko co mogło tylko dodać ‘atmosferki’ filmowi.
Dwa lata pracy. Są już wszystkie zdjęcia. Ale być może najgorsze dopiero przed nimi. Teraz, kiedy emocje już opadły, zaczęła się żmudna, monotonna praca nad wykończeniem filmu, postprodukcją, przygotowaniem do edycji. No i jeszcze ta twórcza niepewność: czy się spodoba, czy zostanie dobrze przyjęty, czy wzbudzi zainteresowanie. Bo przecież tak naprawdę cały ten wysiłek powodowany był tym, aby wszystkim chętnym opowiedzieć ciekawą historię życia jednego z najważniejszych dla europejskiej kultury ludzi.
Dwa lata to w sumie niedużo na zrealizowanie swojego pomysłu. Zdarzają się koncepcje bardziej ‘wieloletnie’. Najważniejsze jednak w tym wszystkim jest to, żeby tak jak przemierzyć ziemię prawie dwa razy dookoła śladami pewnej postaci, iść cały czas swoją drogą. Tak jak św. Paweł.
Swoją drogą, zapraszamy wszystkich do tej wspólnej podróży.
Ekipa filmu „Paweł z Tarsu. Pojednanie światów’.